poniedziałek, 28 stycznia 2013

Dwudziesty siódmy

Po pół godzinie zielonooki melduje się pod domem mojego menadżera.

-Zmieniłaś lokum widzę-Bartman fuka, patrząc na Mirka, wychylającego się zza drzwi
-Nie chcę tutaj rozmawiać. Możemy pojechać do ciebie?-patrzę na niego błagalnie
-Wsiadaj-otwiera mi drzwi i ruszamy na Akacjową
-Asia jest w domu?-pytam po chwili
-Nie, u rodziców aż do ślubu-odpowiada spokojnie-co się dzieje?
-Dużo gadania-macham ręką i wyjmuję papierosa-mogę?
-Od kiedy ty palisz?-Zbyszek gromi mnie wzrokiem
-Od tygodnia-odpalam fajkę i zaciągam się
-Nie w samochodzie, ok?-Bartman otwiera okno i gestem wskazuje na to, abym pozbyła się "zadymiacza"
-Jak sobie życzysz..-wzdycham i wyrzucam fajkę. Kolejną odpalam, kiedy tylko dojeżdżamy pod kamienicę
-Chodź-Zbyszek ciągnie mnie za rękę na górę-kawy?
-Nie masz czegoś mocniejszego?-spoglądam na niego wymownie
-Drink czy tequila?-odpowiada spokojnie
-Obojętnie-macham ręką, a po chwili w mojej dłoni ląduje szklanka z procentami
-Co jest?-zaczyna brunet, kiedy widzi w jakim tempie znika zawartość mojego napoju

Opowiadam mu o spotkaniu z Lewandowskim, o tym co później  mnie spotkało w Niemczech, o ciąży i o artykule, który znalazłam dziś w internecie.

-Dlaczego nie porozmawiasz z Michałem?-Zibi niemal krzyczy i patrzy na mnie z niedowierzaniem
-Bo mi nie wierzy-wzruszam ramionami-Poza tym nie chce ze mną gadać, już próbowałam...
-Paula tylko nie rycz-Bartman wzdycha na widok moich łez-Chodź do mnie..
-O właśnie.. Po prostu mnie przytul-szepczę przez łzy i ląduję w Zbyszkowych objęciach

Tkwimy tak przez długi czas, całkowicie opróżniając butelkę. W końcu idę do toalety, a kiedy wracam Zibi leży na kanapie, z rękami założonymi za głową. Opieram się o framugę drzwi i przyglądam mu się przez kilkanaście sekund

-Co?-siatkarz lekko otwiera powieki i patrzy na mnie pytająco
-Nic-wzruszam ramionami i nadal tkwię przy framudze, ze wzrokiem wbitym w Zbyszka
-Chodź do mnie-w końcu brunet siada na kanapie i klepie miejsce obok
-Nie mogę przestać o tym myśleć-szepczę i czuję jak drżą mi usta
-Pomogę ci zapomnieć-szepcze i powoli pokonuje odległość, która nas dzieli
-Zbyszek, ja nie wiem czy to w ogóle ma sens.. Nie powinniśmy.. Ja jestem sama, ale ty masz Asię..-unikam jego spojrzenia
-Kiedyś ci to nie przeszkadzało-wzruszam ramionami i ujmując moją twarz w dłonie, odwraca ją w swoją stronę
-Kocham Michała-szepczę łamiącym się głosem, a Zbyszek przywiera ustami do moich rozchylonych warg

Po chwili zielonooki opada na kanapę i kładzie mnie na sobie. Siatkarz jednym ruchem przerzuca mnie pod siebie, siadając okrakiem na moich biodrach i pozbywa się swojej koszulki. Dotykam jego umięśnionego torsu, wplątuję palce w jego srebrny łańcuszek i delikatnie, ale stanowczo, przyciągam go do siebie. Nasze języki spotykają się w mokrym i brutalnym tańcu. Po chwili jego głowa ląduje między moimi piersiami, a usta zostawiają wilgotny ślad na ich skórze. Unosi mnie do góry i sadza na oparciu kanapy. Szybko pozbywa się reszty naszej garderoby i zdecydowanym ruchem wdziera się do mojego wnętrza, wywołując u mnie coraz to głośniejsze jęki. Dziki, namiętny seks trwa do samego świtu.Kochamy się na kanapie, podłodze oraz w łóżku. Kiedy procenty wietrzeją z naszych głów, siadam na kołdrze i wciągam na siebie Zbyszkową koszulkę.

-Ja kocham Michała i jeśli mi się uda, będę z nim, nieodwracalnie zrywając układ z tobą-odzywam się wreszcie i przenoszę wzrok na siatkarza-a co z tobą i Asią?
-Nic-wzrusza ramionami i podpiera się na łokciach-jak zwykle nic..
-Mówiłeś, że na prawdę ją kochasz i dlatego bierzecie ślub
-Próbujesz mnie teraz ganić za to co zrobiłem?-uśmiecha się delikatnie
-Nie-zaprzeczam-tylko jak Michał by mnie nie zostawił, to nie byłoby mnie tu dzisiaj. W ogóle wszystko byłoby inaczej..
-Wiem, że bardzo go kochasz. Widzę to-Zbyszek przyciąga mnie do siebie i otula ramieniem
-Nigdy tak nie kochałam-przymykam piekące powieki
-Jeszcze nic nie jest stracone. Musisz z nim porozmawiać, zanim wyjedzie do Włoch-Bartman unosi mój podbródek i zmusza mnie, abym spojrzała mu w oczy
-Wiesz kiedy wyjeżdża?-pytam
-Za trzy dni-mówi spokojnie i gładzi moje włosy-a do tej pory możesz zostać u mnie..
-To chyba nie najlepszy pomysł-szepczę-widziałeś co się działo..
-Właśnie dlatego chcę żebyś została..-dotyka mojego policzka- Jak się zejdziecie z Miśkiem to pozostaną mi tylko wspomnienia po tobie, a tak... mogę się tobą jeszcze nacieszyć-uśmiecha się delikatnie i czule całuje mnie w czoło
-Aż tak źle ci z Asią?-patrzę na niego w skupieniu
-Nie-odpowiada, spoglądając mi prosto w oczy-Aż tak dobrze mi z tobą-kończy i całuje mnie namiętnie..

wtorek, 22 stycznia 2013

Dwudziesty szósty

Budzę się w szpitalu, ze stłuczoną nogą i rozbitą głową. Na krzesełku siedzi mój menadżer.
-Co się stało?-pytam cicho
-Wyskoczyłaś przez balkon.. Oszalałaś?! Pierwsze piętro to nie żarty!-Mirek unosi głos, stukając się w czoło
-A co z moim dzieckiem?-jęczę ledwo łapiąc oddech-Oni chcieli mnie zgwałcić-mówię nieskładnie i czuję pod powiekami łzy
-Kto?-patrzy na mnie jak na idiotkę-Tam nikogo nie było.. Brałaś coś?
-Zwariowałeś?! Lewandowski tam był, ze swoim koleżką! Chcieli mnie zgwałcić, rozumiesz?! Musiałam uciekać!-wymawiam te słowa chaotycznie, zrozpaczona do granic możliwości
-Recepcjonistka mówiła, że byłaś sama i że dziwnie się zachowywałaś po powrocie z sesji.. Masz, napij się wody-podaje mi szklankę
-Przecież to ona ich wpuściła!-oburzam się-co z moim dzieckiem? Wszystko w porządku?!
-Z jakim dzieckiem? Co ty w ogóle bredzisz?! Napij się-ponownie wciska mi szklankę w dłoń
-Nie chcę pić!-odsuwam się od niego-zostaw mnie samą.. Jestem zmęczona
-Dobrze.. Odpoczywaj. Za kilka dni zabiorę cię do domu-Mirek cmoka mnie w czoło i opuszcza salę szpitalną
-Pani Paulino czy dobrze się pani czuje?-do pokoju zagląda pielęgniarka
-Jestem tylko zmęczona i boli mnie brzuch.. Niech mi pani powie, czy z moim dzieckiem wszystko w porządku?-unoszę się na łokciach i wpatruję się w jej niebieskie oczy
-Z jakim dzieckiem?-kobieta spogląda na mnie z niedowierzaniem-Czy pani jest w ciąży?!
-No tak.. Początek drugiego miesiąca, czy jakoś tak..-siadam na łóżku, nie odrywając wzroku od siostry
-Doktorze!!-nagle kobieta podnosi głos i wszczynając alarm, wybiega z sali

Siedzę osłupiała i wpatruję się w swoje trzęsące się dłonie. Czuję coraz mocniejsze ukłucia w dole brzucha i zaczynam się wić z bólu. Lekarz prowadzący wpada do sali i jednym szarpnięciem wyrywa kroplówkę z mojej ręki. Zrzuca moją kołdrę na podłogę, a naszym oczom ukazuje się duża, czerwona plama na prześcieradle. Medyk odskakuje na odległość metra i zaczyna energicznie gestykulować do pielęgniarki, która po chwili wbija mi igłę w ramię, wpuszczając jakiś blado różowy płyn, po którym moje serce staje na moment, aby ponownie ruszyć z kopyta
-Co się stało?! Błagam powiedzcie, że moje dziecko żyje!!-zaczynam krzyczeć rozpaczliwie i rzucać się na łóżku jak wariatka-Powiedzcie tylko, że ono jest całe i zdrowe.. Błagam..-furia przeradza się w bezsilność i czuję jak moje ciało powoli wiotczeje.

Dwóch pielęgniarzy przytrzymuje mi ręce, a siostra ponownie wkłuwa się w moje ramię i wpuszcza do mojego wnętrza kolejną dawkę płynu. Po chwili przychodzi moment otępienia. Jest mi wszystko jedno. Widzę jak lekarze krzątają się wokół mnie, co chwilę zaglądają między moje szeroko rozwarte nogi i metalowymi kleszczami wyjmują ze mnie strzępki zakrwawionego "czegoś". To "coś" to przecież moje dziecko. Już wiem, że je straciłam, ale zupełnie mnie to nie rusza. Tak jakby ktoś wyssał ze mnie wszelkie emocje i uczucia.. Podążam tylko gałkami ocznymi za białymi fartuchami. Nie czuję ciała, nie czuję emocji, nie czuję zupełnie nic.. Nawet nie mogę płakać.. Jestem wyprana z uczuć..

*

Po tygodniu jedziemy do Polski. Nie lecimy samolotem. Mirek wynajmuje samochód i zawozi mnie do siebie.
-Poradzę sobie sama-mówię do niego stanowczo, sugerując aby odwiózł mnie do mojego mieszkania
-Nie mogę zostawić cię bez opieki. Rozstałaś się z tym swoim siatkarzem, to ktoś musi cię mieć na oku, aż wydobrzejesz-gasi samochód i otwiera mi drzwi
-Skąd wiesz o Michale?-patrzę na niego ze zdziwieniem
-Obiło mi się o uszy-wzrusza ramionami-no chodź już-ponagla mnie i wprowadza do pokoju-tu będziesz spać
-Dzięki-rzucam torebkę na łóżko i opadam obok niej
-Jakbyś czegoś potrzebowała to wołaj-dodaje i zamyka drzwi
Rozglądam się po pomieszczeniu. Jest w kolorze liliowym. Podejrzewam, że urządzała je jakaś kobieta. Przebieram się w wygodniejsze ciuchy i schodzę na dół, gdzie Mirek coś miesza w kuchennym garnku
-Umiesz gotować?-siadam na krześle
-Muszę, przecież mieszkam sam-uśmiecha się lekko
-Tylko wiesz.. Ja nie jadam tłusto-patrzę na niego
-Ja też nie-ponownie na jego twarzy gości uśmiech
-To dobrze. Mogę skorzystać z laptopa?-pytam i sięgam po włączony komputer
-Jasne-kiwa głową

Przeglądam portale informacyjne i na każdym z nich znajduję jakiś "ciekawy" news na temat mojego rozstania z Michałem. W końcu trafiam na wywiad z moim byłym, który mnie szokuje.

"Dostałem bardzo korzystną propozycję z Włoch i zamierzam z niej skorzystać. Mój przyszły klub oferuje mi wspaniałe warunki kontraktowe oraz duże możliwości rozwoju na płaszczyźnie sportowej. Byłbym głupi gdybym odmówił" czytam powoli te słowa i czuję jak powieki zaczynają mnie piec.

-Muszę zadzwonić-rzucam do Mirka i nie czekając na jego odpowiedź, chwytam za telefon-Zbyszek.. Musimy się spotkać..

poniedziałek, 14 stycznia 2013

Dwudziesty piąty

Spakowana i gotowa schodzę na dół, gdzie czeka już taksówka.
-Wyjeżdżasz?-słyszę za sobą znajomy głos
-Tak, mam sesję-wzruszam ramionami-a ty co tu robisz?
-Wpadłem pogadać. Słyszałem co się stało-zielonooki lustruje mnie wzrokiem
-Fajnie, że słyszałeś tylko jedną wersję.. Na dodatek nieprawdziwą-odpowiadam spokojnie i wrzucam bagaże do taksówki
-Chętnie posłucham twojej-Zbyszek opiera się o bagażnik
-Nie mam czasu.. Zresztą moja wersja jest przecież mało istotna. Michał już wyciągnął wnioski ze zdjęć-wzruszam ramionami-trzymaj się-cmokam go w policzek, a on przytula mnie mocno
-Chciałaś wyjechać bez pożegnania?-patrzy na mnie smutnym wzrokiem
-Przecież tu wrócę-uśmiecham się lekko i wsiadając do samochodu, zamykam drzwi-chyba wrócę..-dodaję już do siebie
-Dokąd sobie pani życzy?-taksówkarz spogląda na mnie przez ramię
-Na lotnisko proszę-odpowiadam. Odwracam się jeszcze i przez tylną szybę widzę sylwetkę Zbyszka, która robi się coraz mniejsza, aż w końcu całkiem znika..
Reguluję rachunek za transport i ciągnąc walizkę, wchodzę na lotnisko. Po odprawie zajmuję miejsce w samolocie i czytam książkę, podczas podróży. Na miejscu udaję się pod wskazany adres studia fotograficznego. Umawiam się na konkretną godzinę i idę do pobliskiego hotelu. "Mój menadżer wie jak mi ułatwić życie" uśmiecham się patrząc na odległość studia od mojego miejsca tymczasowego meldunku. Rozpakowuję się i biorę prysznic. Zjadam kolację, którą dostaję wprost do pokoju i kładę się spać.
Mój dzień zaczyna się wczesną porą, ponieważ w studiu muszę być przed 7:00. Prysznic, sałatka i sok, a potem już sesja.. Stare samochody, w których się usadawiam do zdjęć, są piękne. Robię co mogę, aby moi zleceniodawcy byli ze mnie zadowoleni. Po sesji, która kończy się późnym wieczorem wracam do hotelu.
-Ma pani gości-recepcjonistka patrzy na mnie z uśmiechem
-Kogo?-pytam zdezorientowana
-Czekają w pokoju-dziewczyna patrzy na mnie tajemniczo
Wzruszam tylko ramionami i udaję się na swoje piętro. Wchodzę przez uchylone drzwi i mój wzrok pada na męską sylwetkę, okraszoną przyciemnionym światłem.
-Dobry wieczór-mówię nie odrywając wzroku od postaci
-Witam-mężczyzna odwraca się przodem do mnie
-Kim pan jest?-patrzę w jego ciemne oczy
-To mój przyjaciel-dochodzi do mnie głos zza pleców
Odwracam się szybko i zauważam Roberta, który zamyka drzwi i przekręca klucz
-Zaskoczona?-uśmiecha się złowieszczo Lewandowski
-Bardzo-odpowiadam zgodnie z prawdą-czego chcesz?
-Nie bądź taka ciekawska. Wszystkiego się dowiesz. Szybko się spotkaliśmy co? Sesja w samochodach mojego kumpla się udała?-szepcze ze złowieszczym uśmieszkiem i zbliża się do mnie powoli
-Ukartowałeś to sobie?!-syczę-Wyjdź stąd albo zacznę krzyczeć-mówię pewnie, chociaż głos zaczyna mi drżeć
-Chyba z rozkoszy-Robert wybucha śmiechem i kiwa głową w stronę swojego kumpla
-Zostawcie mnie!!!-wrzeszczę i czuję obleśną łapę dużego na moich ustach
-Będzie ci dobrze, obiecuję..-piłkarz znaczy językiem ścieżkę wzdłuż mojej szyi, aż do ucha, a rękę wkłada mi pod bluzkę..
Szarpię się ale nie mogę się wyrwać. Lewandowski majstruje przy moim zamku, kiedy zbieram w sobie wszystkie siły i moje prawe kolano ląduje między jego nogami.
-Ty dziwko!-piłkarz upada na podłogę, zwijając się z bólu
-Nauczę cię pokory-duży rzuca mnie na łóżko i rozpina pasek swoich spodni
-Wolę umrzeć niż dać ci się dotknąć!-krzyczę i ruszam w stronę balkonu
Odwracam się ostatni raz i bez namysłu przekraczam barierkę i skaczę w dół. Głośny trzask, przeszywający ból nogi i ciemność..

poniedziałek, 7 stycznia 2013

Dwudziesty czwarty

-Michał to nie jest tak jak to wygląda..-jąkam się-do niczego nie doszło
-Nie?! Na tych zdjęciach wyglądacie co najmniej na bardzo dobrych przyjaciół, jeśli wiesz co mam na myśli!-Kubiak zaczyna podnosić głos
-Byłam z nim na drinku, ale potem mnie obraził i ciebie też i.. Dostał ode mnie w pysk..-dukam, ale Misiek mi przerywa
-No właśnie widzę jak dostał w pysk! Prawie orgazmu dostał jak mu wsadziłaś język do gardła!
-Nieprawda! To on mnie pocałował i trwało to ułamek sekundy! Zaraz potem odszedł a ja wróciłam do domu. Nic nie było, przysięgam..-patrzę mu w oczy i zaczynam płakać z bezsilności
-Skoro nic nie było, to dlaczego nic mi nie powiedziałaś?! Płaczesz?-mówi już spokojniej-Z poczucia winy?

Zaprzeczam tylko głową, a Michał odwraca się, zakłada kurtkę i wychodzi. Siadam na zimnych kafelkach w łazience i płaczę już na maksa. "Co jest ze mną nie tak? Dlaczego zawsze coś musi się spieprzyć?".. W głowie kłębi się milion myśli, ale jedna jest najgorsza: "Wizja życia bez Michała". Zrywam się z podłogi, chwytam telefon i wybieram jego numer. Nie odbiera.. Ponawiam swoją czynność, ale nadal nic.. Wracam do łazienki i wymiotuję. Od dłuższego czasu męczą mnie mdłości. Podejrzewam ciążę, ale nie miałam kiedy tego sprawdzić.. "Na domiar złego jeszcze wyjdzie, że w brzuchu noszę dziecko, które będę musiała sama wychowywać".. Opadam na sedes i opieram głowę o chłodną ścianę. Przebieram się i w końcu idę do ginekologa.
-Witam pani Inka. Proszę usiąść. Co panią do mnie sprowadza?-Kowalska opuszcza charakterystycznie okulary na koniuszek nosa i spogląda na mnie z zaciekawieniem
-Dzień dobry pani doktor.. Ja.. Yyy.. Ten..Tzn.. Chciałam sprawdzić czy.. Podejrzewam, że jestem w ciąży i chciałabym to sprawdzić-mówię w końcu
-Dobrze, proszę się rozebrać za parawanem i zapraszam na fotel-lekarka wstaje i myje ręce, po czym zakłada lateksowe rękawiczki
 Siadam na kozetce i rozkładam nogi. Usiłuję się rozluźnić, ale sytuacja mnie stresuje. Obserwuję bacznie działania Kowalskiej, która sięga po wziernik i po chwili poprawia okulary na nosie, zagłębiając się w anatomie moich narządów rozrodczych.
-I jak?-pytam zniecierpliwiona
-Spokojnie pani Paulino. Poproszę jeszcze panią na łóżko. Zrobimy usg-lekarka odsuwa się ode mnie, a ja posłusznie kładę się na łóżku i czekam na wyniki jej obserwacji. Po kilku minutach milczenia, kobieta w końcu się odzywa
-Gratuluję pani Inka-uśmiecha się promiennie-to piąty tydzień. Ciąża rozwija się prawidłowo. Wypisać pani L4?
-Nie.. Dziękuję..-szepczę tylko i ubieram się powoli
-Coś nie tak?-Kowalska spogląda na mnie zaniepokojona
-Wszystko w porządku-posyłam jej wymuszony uśmiech, płacę za wizytę i żegnając się, szybko opuszczam gabinet
"Piąty tydzień.." brzmi w mojej głowie. Docieram do mieszkania i zastaję niezły bałagan.. Niektóre rzeczy są na podłodze, a w szafie brakuje ubrań Michała. Rozpaczliwy uśmiech wygina moje usta, kiedy czytam kartkę zostawioną przez Miśka..
"Paula przepraszam, ale ja już przerabiałem taki związek.. Nie chcę być kimś kolejnym na liście. Nie chcę nawet być pierwszym na tej liście. Chcę być jedyny. Nie potrafisz żyć w monogamicznym związku, a ja nie chcę inaczej.. Przepraszam.. Nie mogę z tobą być. Nie dzwoń do mnie. To nie ma sensu. PS. bardzo cię kocham"
Nie mam nawet siły płakać. Jedyne co teraz trzyma mnie przy życiu to myśl, że jest ONO. Gładzę delikatnie mój płaski brzuch, z myślą że dam radę. Przecież inaczej być nie może..
Z rozmyślań wyrywa mnie dźwięk telefonu.
-Słucham?-szepczę
-Cześć Paulina. Jest sesja. Bardzo dobrze płacą, nadajesz się idealnie. Wylot jutro o 12:00. Piszesz się?-mój menadżer trajkocze jak nakręcony
-Wylot? To gdzie ta sesja?-pytam po chwili milczenia
-Berlin-rzuca. Po chwili zgadzam się i odkładam telefon

"Berlin.." myślę, leżąc na kanapie. "Niech jest i Berlin.. I tak nic mnie tu nie trzyma"..